Od siedmiu tygodni notujemy spadek ceny tuczników w krajach unijnych. W Niemczech cena spadła o 27 centów, a w Niderlandach o 22 centy. Wyraźnie widać wpływ zawirowań logistycznych związanych z pandemią koronawirusa i jej wpływ na rytmiczność dostaw i eksport. Nie bez znaczenia był również krótszy tydzień ubojowy z powodu Świąt Wielkanocnych.
W Niemczech cena VEZG z ubiegłego tygodnia 1,84 €/kg nie została uznana przez cztery największe rzeźnie, które prowadziły skup na bazie zakładowych cenników. We Francji i Danii cena została utrzymana, a w Niderlandach spadła o 1 cent. Większe spadki zanotowano w Belgii (-2,5 ₵) oraz w Hiszpanii (-2,8 ₵) - informuje ISN.
Zachodni eksporterzy narzekają na spadek popytu na rynku wspólnotowym (szczególnie ze strony krajów Europy Wschodniej) oraz na problemy logistyczne spowodowane koronawirusem utrudniające eksport wieprzowiny do Azji. Zważywszy na fakt, że mroźnie europejskie są wypełnione po brzegi mięsem wieprzowym, cena VEZG w Niemczech w dniu 22/04/2020 spadła o 9 centów do wysokości 1,75 €/kg (wbc). Czy mamy do czynienia z trwałym trendem spadkowym? Raczej jesteśmy optymistami i uważamy, że trend cenowy się odwróci w miarę odblokowywana gospodarki europejskiej i wchodzenia w sezon letni.
http://www.kzp-ptch.pl/95-aktualnosci/3778-ue-spadek-popytu-na-wieprzowine-na-rynku-wspolnotowym
- ARiMR informuje:
ARiMR zakończyła pierwszy etap wypłat pomocy suszowej z nowej puli środków – 280 mln. Agencja w ciągu 6 dni przekazała na konta rolników 200 mln zł. Pomoc w pierwszej kolejności trafiła do tych producentów rolnych, których straty oszacowano do 5 tys. zł.
Majówka zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią rozpoczęcie sezonu grillowego. Dla producentów mięsa oraz wędlin zawsze był to czas zwiększonej sprzedaży. Jak pokazują dane GUS za 2018 r. Polacy najczęściej grillują karkówkę oraz kiełbasę – produkty te były wybierane odpowiednio przez 85 proc. i 81 proc. respondentów.
- MRiRW informuje:
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi jednoznacznie potępia maltretowanie zwierząt.– Dobrostan zwierząt to jeden z kanonów pracy rolnika. Rolnicy w Polsce opiekują się milionami zwierząt. Wprowadzamy przepisy wspierające działania związane z podwyższeniem standardów utrzymywania zwierząt gospodarskich. Wprowadzamy programy zachęcające do zwiększania dobrostanu zwierząt. To np. potocznie nazywane krowa+ czy świnia+, jeszcze do niedawna przez niektórych wyśmiewane – podkreśla minister Jan Krzysztof Ardanowski.
Do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi napływają jednak liczne wnioski hodowców i posiadaczy zwierząt, zarówno gospodarskich, jak i towarzyszących, z prośbami o zmianę ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (Dz. U. z 2020 r. poz. 638). Wynikają one z dostrzeganych patologii przy odbieraniu zwierząt przez przedstawicieli organizacji społecznych, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt. Hodowcy i posiadacze zwierząt zwracają w nich uwagę na powtarzające się przypadki nadużywania tego uprawniania przez niektóre organizacje.
Od rolników, często ludzi w podeszłym wieku, niezamożnych, napływa coraz więcej skarg, że zwierzęta są odbierane nawet pomimo decyzji odmawiającej odebranie zwierząt. Zdarza się, że nawet przy braku wyroku sądowego o przepadku zwierząt, zwierzęta te nie są zwracane prawowitym właścicielom.
Wnioski hodowców i właścicieli zwierząt nasiliły się po ogłoszeniu na terytorium Polski stanu epidemii. Widzą oni ryzyko rozprzestrzeniania się COVID-19, związane z bezpośrednim kontaktem w sytuacji odbierania zwierząt.
Minister Jan Krzysztof Ardanowski, podobnie jak w innych sprawach, przeanalizował postulaty rolników. Uznając je za zasadne, zaproponował wprowadzenie zmian.
Zaproponowana przez MRiRW zmiana ustawy o ochronie zwierząt jest odpowiedzią na informacje o nagminnym, bezpodstawnym i zagrażającym zdrowiu i życiu ludzi wykorzystywaniu przez organizacje prozwierzęce prawa do zabierania zwierząt ich właścicielom.
Rolnicy zwracają uwagę, że zdarzają się przypadki odsprzedawania zabranych prawowitym właścicielom zwierząt innym osobom i czerpania z tego tytułu przez organizacje społeczne korzyści finansowych.
Zaproponowane zmiany do ustawy o ochronie zwierząt poparły związki branżowe rolników, w tym hodowców zwierząt gospodarskich i towarzyszących oraz liczni rolnicy.
Zdaniem organizacji rolniczych: „Roszczenie sobie praw wchodzenia na teren prywatnych posesji i gospodarstw przez tzw. aktywistów prozwierzęcych, bez asysty organów państwowych, musi zostać ukrócone. (…) Jako przedstawiciele polskiego rolnictwa pragniemy żyć w kraju, w którym wszystkie interwencje wobec obywateli prowadzone są poprzez instytucje państwowe. W naszym przekonaniu wszelkie działania społeczne, podejmowane przez ludzi dobrej woli, mogą ucierpieć oraz uzyskać złą sławę, poprzez interwencje samozwańczych ekologów, podejmujących działania z pominięciem prawa, które przecież obowiązuje nas wszystkich. (…) W kontekście działań organizacji ekologicznych, osoby postronne, pozbawione kompetencji, wiedzy i umiejętności, przychodząc bez asysty instytucji państwowych, tworzą niezwykle niebezpieczną sytuację, która może mieć tragiczne konsekwencje nie tylko dla hodowanych przez nas zwierząt, ale także naszych rodzin, które utrzymują się z produkcji rolnej”.
W tej trudnej dla wszystkich sytuacji, 94 związki branżowe, organizacje rolne i producenckie skierowały do premiera Mateusza Morawieckiego oraz ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego swój apel. Treść listu: https://www.instytutrolny.pl/publikacje/559-stanowisko-najwiekszych-organizacji-rolniczych-w-polsce?fbclid=IwAR0MctB7RZOYUdGwHRbzHO4e58fJW4_r4jeXMQzYnAsNpPXhSomqf26VQ8I
Minister Ardanowski zdecydowanie podkreśla, że interwencyjne odbiory zwierząt w sytuacji zagrożenia ich życia lub zdrowia muszą się odbywać z zachowaniem odpowiednich przepisów ustawowych.
Źródło informacji: MRiRW
Spowodowane pandemią ograniczenia w przepływie towarów i zmniejszona konsumpcja wpływają na działalność rolników, którzy mimo niedogodności starają się utrzymać ciągłość produkcji. Część branż, np. mleczarska i drobiarska, odczuły już problemy w eksporcie. Do tego dochodzi jeszcze problem braku rąk do pracy, m.in. ze względu na zamknięte granice. Rolnicy mogą liczyć na wiele rozwiązań z zaproponowanych przez rząd tarcz antykryzysowych oraz w ramach wsparcia unijnego. – Dopiero kolejne miesiące pokażą, czy te instrumenty dobrze nas zabezpieczą – mówi Wiktor Szmulewicz z Krajowej Rady Izb Rolniczych.
– Koronawirus ma wpływ na rolnictwo, bo łamią się łańcuchy dostaw. Jest też presja cenowa. Z jednej strony ceny artykułów w sklepach rosną – pewnie niektórzy chcą wykorzystać tę sytuację – a z drugiej strony dla nas, producentów żywności, ceny surowców cały czas systematycznie idą w dół, co jest tłumaczone zakłóceniami na rynkach światowych – mówi agencji Newseria Biznes Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi informowało o niepokojących ruchach na rynku mleka: jego ceny skupu spadają, mimo że w sklepach tego nie widać. Wynika to m.in. z faktu, że niektóre z zakładów tej branży sprowadzają surowiec z zagranicy, zamiast kupować go od polskich rolników.
– Polskie rolnictwo jest rolnictwem towarowym, czyli eksportujemy około 30 proc. naszej produkcji. I właśnie te rynki, na których mieliśmy duży udział eksportu, teraz się załamały, co powoduje komplikacje. One powoli zaczynają się już udrażniać, bo mimo wszystko zapotrzebowanie na żywność na świecie wciąż jest. Zastój był chwilowy i teraz sytuacja powinna powoli wracać do normy – podkreśla Wiktor Szmulewicz.
Utrata rynków eksportowych najmocniej dotknęła polską branżę mleczarską i drobiarską, która jest największym w Unii Europejskiej producentem mięsa drobiowego i czwartym największym na świecie eksporterem. Głównymi odbiorcami naszego drobiu są Niemcy, Czechy, Wielka Brytania i Francja, jednak coraz więcej eksportu trafia też na rynki państw trzecich, takich jak Chiny, kraje Bliskiego Wschodu i kraje ASEAN (państwa Azji). Dla producentów drobiu pozytywną informacją jest wznowienie eksportu mięsa na rynek singapurski, o czym Ministerstwo Rolnictwa poinformowało w końcówce ubiegłego tygodnia.
Rolnicy mogą liczyć na wsparcie w ramach rządowych programów.
– Do tej pory w kolejnych wersjach tarczy antykryzysowej rolnicy byli najczęściej traktowani jako małe przedsiębiorstwa. Najważniejsze jest, żeby pomóc im w kłopotach rynkowych, w zachowaniu płynności finansowej. Umorzenie częściowej składki KRUS też jest pewnym plusem, podobnie jak objęcie pomocą socjalną opiekunów dzieci do lat ośmiu na takich samych zasadach jak w mieście. Ale dopiero za jakiś czas będziemy wiedzieć, jak kształtuje się sytuacja w rolnictwie, bo dziś dodatkowo komplikuje ją m.in. sprawa suszy. Dopiero najbliższy czas pokaże, czy wszystkie te instrumenty dobrze nas zabezpieczą – twierdzi prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Rolnikom przez trzy miesiące przysługuje zwolnienie z obowiązku opłacania składek emerytalno-rentowych dla osób objętych ubezpieczeniem w KRUS (za II kwartał br.). Rolnicy zatrudniający w swoim gospodarstwie pracowników są też zwolnieni z obowiązku opłacania za nich składek na ZUS do 30 czerwca br. Osobom sprawującym opiekę nad dziećmi do lat ośmiu przysługuje zasiłek opiekuńczy, a jeśli ze względu na obowiązkową kwarantannę lub pobyt w szpitalu rolnik nie może wykonywać swojej pracy, wówczas przysługuje mu zasiłek w wysokości 50 proc. minimalnego wynagrodzenia (1,3 tys. zł brutto). Przesunięte zostały terminy wpłacania zaliczek na CIT, rolnicy mogą też odliczyć straty spowodowane przez pandemię koronawirusa w podatku PIT oraz ubiegać się o zwolnienie lub odroczenie w zakresie podatku od nieruchomości.
W ramach rządowej tarczy antykryzysowej dla polskich rolników ważne są też te działania, które dotyczą rynku pracy i pracowników sezonowych. Specustawa zakłada, że cudzoziemcy pracujący w rolnictwie mogą pozostać w Polsce do czasu zakończenia pandemii SARS-CoV-2 i dodatkowy miesiąc po jej ustaniu. Z kolei osoby przyjeżdżające z zagranicy mogą podejmować pracę w gospodarstwie po odbyciu 14-dniowej kwarantanny. Uzupełnieniem tarczy dla rolników mają być inne formy pomocy finansowej, w tym m.in. uruchomienie środków na zaległą pomoc suszową w wysokości 280 mln zł. W tym tygodniu minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zapewnił, że przyspieszone zostały wszystkie możliwe wypłaty dla rolników, a 91 tys. ma otrzymać pieniądze zaległe z pomocy suszowej jeszcze w tym tygodniu.
– Unia Europejska również stara się pomóc w tej trudnej sytuacji i wszelkie środki niewykorzystane w perspektywie finansowej 2014–2021 rząd może przesunąć na walkę z koronawirusem. I takie posunięcia rządu już są: uruchamiane są preferencyjne kredyty dla osób, które mają kłopoty związane ze spłatą inwestycji – mówi Wiktor Szmulewicz. – Chcielibyśmy i wnioskujemy też o to, żeby zwiększyć interwencje na rynku, Unia już częściowo wchodzi w tzw. dopłaty do przechowalnictwa prywatnego, mleka w proszku czy wołowiny. Walczymy także o wykup interwencyjny na rynku i zmianę cen, ponieważ dzisiaj ceny wykupu są już mocno nieaktualne w porównaniu do rynku światowego, więc tu można by zrobić korektę.
Jak podkreśla, w obecnej sytuacji bardzo istotne są solidarność i niezakłócony przepływ artykułów i ludzi w ramach UE, ponieważ dla polskich rolników głównymi odbiorcami są właśnie kraje unijne, w tym głównie Niemcy.
https://biznes.newseria.pl/news/rolnicy-walcza-ze,p789203439
Ulubionymi owocami Polaków są truskawki (32%), a ulubionymi warzywami pomidory (34%). Truskawka jest również najbardziej wyczekiwanym produktem sezonowym (65%). Sezon jest okazją do częstszej konsumpcji. Dieta bogata w warzywa i owoce jest podstawą zdrowia i odporności.
W ramach realizowanych przez Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw „Narodowych badań konsumpcji warzyw i owoców” poznaliśmy najchętniej spożywane gatunki. Badanie zostało przeprowadzone przez Kantar w ramach podsumowania sezonu 2019 roku.
Owoce
Ulubionymi owocami Polaków są truskawki (32%) i jabłka (30%). Na kolejnych miejscach najchętniej spożywanych owoców znalazły się maliny (10%), czereśnie (10%), śliwki (8%), gruszki (7%), banany (6%) i borówki (5%). Badani wymieniali także wiśnie, winogrona, porzeczki, brzoskwinie, kiwi, ananasa, jagody, grejpfruta, aronię i agrest. Co czwarty (24%) Polak deklaruje, że chętnie jadł wszystkie owoce.
Warzywa
W 2019 roku najchętniej jedzonym warzywem były pomidory (34%). Co piąty (21%) badany najchętniej spożywał ogórki, 13% wybierało ziemniaki, a 11% marchew. Dalej wymieniane były sałata (9%), kalafior (8%), papryka (8%), kapusta (6%), brokuły (6%) i cebula (4%). W odpowiedziach respondentów pojawiły się także buraki, rzodkiewka, cukinia, por, fasolka, seler, pieczarki, dynia, pietruszka, groszek, szczypior, kalarepa, szparagi i bób. 28% badanych odpowiedziało, że chętnie jedli wszystkie warzywa.
Najbardziej wyczekiwanie owoce i warzywa sezonowe
Na żaden inny sezonowy owoc lub warzywo Polacy nie czekają tak bardzo jak na truskawki. Wymieniło je dwie trzecie (65%) badanych. Na pojawienie się w sprzedaży czereśni czeka co czwarty Polak (26%), na maliny co piąty (21%), a na borówki co jedenasty (9%). Wśród warzyw wyróżniają się młode polskie ziemniaki, na które co roku niecierpliwie czeka 21% badanych.
13% Polaków deklaruje, że w ubiegłym roku jedli truskawki częściej niż w poprzednich latach. 9% badanych jadło więcej jabłek, 7% pomidorów, a 6% malin. Respondenci wymieniali ponadto ogórki, czereśnie, ziemniaki, borówki, paprykę. 4% Polaków częściej jadło wszystkie owoce i warzywa.
Owoce sezonowe szansą na wzrost konsumpcji
„Przed nami sezon zbiorów owoców jagodowych. Okazją do zwiększenia ich konsumpcji są śniadania i przekąski. To są pory, które kojarzą się z owocami. W gronie superowoców stawiamy na filiżankę owoców do śniadania. Truskawek, potem malin, borówek” - mówi Dominika Kozarzewska, członek Zarządu Fundacji Promocji Polskiej Borówki.
„Owoce i warzywa są paliwem dla naszego umysłu i skutecznym sposobem budowania odporności. Cieszy nas to, że konsumenci podkreślali smak owoców i warzyw, a szczególnie, że zostały wymienione nasze Jabłka Grójeckie” - powiedział Maciej Majewski, prezes Stowarzyszenia Sady Grójeckie.
„To jest praca u podstaw, promocja wartości odżywczych i zdrowotnych. Tego, że dzięki warzywom, owocom, jesteśmy bardziej uśmiechnięci i zdrowi. Walka z otyłością w ten sposób jest też mocno ułatwiona, ponieważ nie dostarczamy zbędnych kalorii. Tak promujemy polskie pomidory. Cieszy nas status ulubionego warzywa Polaków” - komentował Łukasz Gwizdała, Stowarzyszenie. Producentów Pomidorów i Ogórków pod Osłonami.
„Narodowe badania konsumpcji warzyw i owoców” realizowane są przez Kantar dla Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw. Projekt realizowany jest we współpracy z agencją INSPIRE smarter branding.
Zadanie finansowane jest ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw.
Patronat honorowy: Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
REEUWIJK, Holandia, 24 kwietnia 2020 r. /PRNewswire/ -- BioChek, specjalistyczna firma oferująca innowacyjne i przyjazne dla użytkownika weterynaryjne narzędzia diagnostyczne, ogłosiła dzisiaj udane przejęcie BIOTECON, specjalizującego się w opracowywaniu i produkcji rozwiązań opartych na PCR do diagnostyki bezpieczeństwa żywności.
Fuzja tworzy nowego, wiodącego globalnego gracza w dziedzinie weterynarii i bezpieczeństwa żywności, ukierunkowanego głównie na rynki mięsa, jajek, nabiału, żywności dla niemowląt, czekolady oraz piwa i napojów. Synergiczne portfolio produktów obu firm tworzy unikalny w branży zakres usług.
„Dzięki temu możemy zaoferować naszym klientom kompletne rozwiązanie do zarządzania diagnostyką od Farm do Fork - powiedział Barend van Dam, założyciel i dyrektor generalny BioChek, część grupy EW. - Bezpieczeństwo żywności zaczyna się od zdrowych zwierząt. Jesteśmy dumni, że dzięki przejęciu BIOTECON możemy teraz objąć cały łańcuch, począwszy od monitorowania zdrowia zwierząt, poprzez zarządzanie bezpiecznym przetwarzaniem, aż do końcowego produktu końcowego".
BioChek może teraz zapewnić najnowocześniejszą technologię z szeroką gamą testów ELISA, testów qPCR, zestawów do ekstrakcji, robotyki i oprogramowania do analizy danych. Przejęcie jest częścią długoterminowej strategii wzrostu.
Dr. Berghof Jäger, założyciel i dyrektor generalny BIOTECON GmbH, jest zachwycony: „Cieszymy się, że możemy być częścią BioChek. Dzięki globalnej obecności BioChek możemy jeszcze lepiej obsługiwać i wspierać naszych klientów oraz dalej poprawiać naszą pozycję na rynku globalnym ".
BioChek i BIOTECON opracowali dalekosiężną koncepcję wzmocnienia obu firm. Obejmuje to także kompleksowe długoterminowe plany silnych inwestycji w nowe badania i rozwój w zakresie innowacyjnych produktów i usług. Umożliwi to obu firmom oferowanie swoim klientom niezawodnych, zorientowanych na klienta usług w perspektywie długoterminowej.
Aby uzyskać więcej informacji, skontaktuj się z nami za pośrednictwem:
Barend van Dam
tel. +31 182 582 592
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Źródło: BioChek; Biotecon
Susza związana z bezśnieżną zimą i niedostatecznymi opadami deszczu wiosną zwiastuje słabe zbiory zbóż i wczesnych owoców. Zdaniem dyrektora Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej konsumenci nie mają powodów do paniki, bo wzrost cen produktów zbożowych zwykle idzie w parze ze spadkiem cen mięsa. Decydujący będzie maj – jeśli wyrówna niedobory wilgoci w glebie, sytuacja może się odwrócić.
Aktualna mapa występowania AFS w Polsce przypomina schemat inwazji. Po pierwszym przypadku w 2014 roku w powiecie sokólskim choroba zdobywa kolejne tereny na zachód od Wisły. Szokiem dla hodowców była informacja, że na wiosnę tego roku ognisko choroby wykryto na fermie uchodzącej za jedną najlepiej strzeżonych biologicznie hodowli w Niedoradzu w Lubuskiem. Nieco później pierwsze ognisko zanotowano w Wielkopolsce, która w hodowli świń jest tym czym Lubiń w produkcji miedzi. Według szacunków POLPIG z 11 milionów hodowlanych w Polsce świń 4 mln pochodzi właśnie z Wielkopolski. Hodowcy wiedzą że, jeśli nie podejmie się stanowczych kroków choroba rozwinie się według scenariusza doświadczonego na wschodzie kraju.
Zabójca dzików, świń i hodowli
Afrykański Pomór Świń (ASF) to choroba niegroźna dla ludzi. Jest natomiast niezwykle niebezpieczna dla świń czy pokrewnych z nimi dzików. Jej pojawienie się w stadach trzody chlewnej powoduje gigantyczne straty ekonomiczne. To nie tylko załamanie hodowli, konieczność wybicia i utylizacji wszystkich świń w zakażonym stadzie, dezynfekcja i trwający ponad 40 dni przestój w używaniu chlewni. Straty związane są też z handlem międzynarodowym. Często kraje zarażone ASF natychmiast zostają objęte embargiem na eksport mięsa czy żywych zwierząt. Restrykcje nakładane przez Chiny i inne kraje azjatyckie, odcięły możliwości eksportowe dla wielu krajów unijnych, w tym Polski. Unia jest bardziej liberalna stosując zasady rejonizacji. Zakaz obejmuje wtedy tylko te regiony, gdzie wykryto ogniska wśród trzody chlewnej. O utraconych szansach ekonomicznych dla Polski świadczy przykład Hiszpanii, która będąc wolna od ASF wyrosła na głównego eksportera wieprzowiny do Chin na świecie. Tylko w zeszłym roku jej przychody z tego tytułu wyniosły 1,12 miliarda euro. Rosnący w tym roku popyt może nawet podwoić te sumy. Polska, mając zamknięty rynek chiński, eksportuje wieprzowinę w większości na rynek unijny uzupełniając niejako lukę po mięsie wywiezionym do Azji. Dziś Chiny wykazujące duży deficyt wieprzowiny gotowe są do obniżenia wcześniej przyjętych surowych norm. Dla nas to szansa przekonania Chin do unijnej rejonizacji i wznowienia intratnego eksportu.
Jest jednak przeszkoda
Rozwój choroby ASF w danym regionie przebiega zwykle według stałego scenariusza. Najpierw pojawiają się przypadki znalezienia martwych, zarażonych dzików. Potem skala zachorowań wśród dzików rośnie, zwiększając presję wirusa w środowisku. W sezonie letnim co roku obserwujemy wzrost liczby ognisk choroby w stadach trzody chlewnej. Przyczyna większej liczby ognisk w tym okresie nie jest wyjaśniona. Przypuszcza się, że zagrożenie zostaje spotęgowane z powodu rozpoczęcia prac polowych lub aktywności owadów. Pomimo wprowadzenia przez hodowców surowych warunków bioasekuracji, wirus znajduje drogę do stad trzody chlewnej. Nie ograniczymy rozprzestrzeniania się wirusa ASF, jeżeli oprócz wprowadzonych zasad bioasekuracji, zabraknie redukcji populacji dzików, zbierania truchła i świadomości społecznej dotyczącej wektorów przenoszenia wirusa.
Myśliwy potrzebny od zaraz
Kraje, w których udało się powstrzymać ASF, podjęły działania radykalne i natychmiastowe. Z chwilą stwierdzenia przypadków ASF u dzików w Czechach w 2017 roku, władze podjęły decyzję o ogrodzeniu i eliminacji zarażonej populacji dzików. Do pomocy myśliwym skierowano służby mundurowe i uruchomiono cały aparat administracyjny umożliwiając nie tylko odstrzał, ale sprawną utylizację odstrzelonych zwierząt i truchła. Przykład Czech stał się wzorem postępowania w wielu krajach zmagających się z zagrożeniem ASF. Jego minusami są spore jednorazowe koszty oraz opór organizacji prozwierzęcych nierozumiejących często, że w przypadku braku odstrzału zakażone dziki i tak padną w męczarniach stwarzając dodatkowe zagrożenie dla stad trzody chlewnej, których likwidacja przyczyni się do strat niepomiernie wyższych niż koszt redukcji populacji dzików.
Świadomość społeczna to nie tylko zrozumienie roli myśliwych w redukcji populacji dzików i wywozu truchła. Ogromną rolę w rozprzestrzenianiu się choroby pełnią nieświadomi ludzie, pozostawiający beztrosko resztki żywności w miejscach dostępnych dla dzików. Podobnym zagrożeniem jest stosowana w miastach praktyka odławiania dzików i wywożenie ich do lasów, co może przyczyniać się do rozprzestrzenienia ASF.
Czas krytyczny
Tegoroczna sytuacja ASF w Polsce jest krytyczna z kilku powodów. Obserwowany jest wzrost dynamiki choroby. Aleksander Dargiewicz prezes POLPIG twierdzi, że tylko w pierwszym kwartale tego roku odnotowano więcej przypadków u dzików niż w 3 kwartałach 2019. Choroba wkroczyła na teren Wielkopolski, gdzie zagęszczenie pogłowia świń jest największe w kraju. Kolejnym czynnikiem są ogromne ograniczenia w jej zwalczaniu spowodowane epidemią koronawirusa. Niefortunnie wprowadzony zakaz wstępu do lasów dla myśliwych spowodował, że na przeszło miesiąc musieli oni zawiesić aktywność w zakresie odstrzału i szukania truchła. To strata trudna do odrobienia.
Aby powstrzymać chorobę potrzebne są radykalne kroki. To uruchomienie środków na odstrzały sanitarne, utylizację niezagospodarowanych tusz i zebranego truchła. Koszty takiej operacji, choć wysoki i tak są mniejsze niż koszty wybicia i utylizacji setek tysięcy świń, dezynfekcji, badań i wypłaconych odszkodowań, nie mówiąc o pogorszeniu dobrostanu utrzymywanych zwierząt czy kosztach ekonomicznych wynikających z ograniczenia rynków eksportowych. Sytuacja w Polsce niepokoi również hodowców w innych krajach Unii, przede wszystkim z Niemiec, Danii i Holandii. Groźba rozprzestrzenienia się choroby na inne kraje unijne powoduje, że skłonni są do pomocy w powstrzymaniu choroby.
Pytaniem jest czy takie kroki zostaną podjęte w ciągu najbliższych miesięcy. W przypadku bierności eksperci przewidują, że Wielkopolska twierdza hodowlana może upaść.
http://www.kzp-ptch.pl/95-aktualnosci/3777-upadek-wielkopolskiej-twierdzy
Od siedmiu tygodni notujemy spadek ceny tuczników w krajach unijnych. W Niemczech cena spadła o 27 centów, a w Niderlandach o 22 centy. Wyraźnie widać wpływ zawirowań logistycznych związanych z pandemią koronawirusa i jej wpływ na rytmiczność dostaw i eksport. Nie bez znaczenia był również krótszy tydzień ubojowy z powodu Świąt Wielkanocnych.
W Niemczech cena VEZG z ubiegłego tygodnia 1,84 €/kg nie została uznana przez cztery największe rzeźnie, które prowadziły skup na bazie zakładowych cenników. We Francji i Danii cena została utrzymana, a w Niderlandach spadła o 1 cent. Większe spadki zanotowano w Belgii (-2,5 ₵) oraz w Hiszpanii (-2,8 ₵) - informuje ISN.
Zachodni eksporterzy narzekają na spadek popytu na rynku wspólnotowym (szczególnie ze strony krajów Europy Wschodniej) oraz na problemy logistyczne spowodowane koronawirusem utrudniające eksport wieprzowiny do Azji. Zważywszy na fakt, że mroźnie europejskie są wypełnione po brzegi mięsem wieprzowym, cena VEZG w Niemczech w dniu 22/04/2020 spadła o 9 centów do wysokości 1,75 €/kg (wbc). Czy mamy do czynienia z trwałym trendem spadkowym? Raczej jesteśmy optymistami i uważamy, że trend cenowy się odwróci w miarę odblokowywana gospodarki europejskiej i wchodzenia w sezon letni.
http://www.kzp-ptch.pl/95-aktualnosci/3778-ue-spadek-popytu-na-wieprzowine-na-rynku-wspolnotowym
W związku z licznymi pytaniami i wątpliwościami dotyczącymi zasad przemieszczania świń do dalszego chowu i hodowli z obszaru zagrożenia (strefa niebieska) do innego obszaru zagrożenia Główny Inspektorat Weterynarii wydał wytyczne, które publikujemy w całości poniżej:
Warszawa, dnia 23 kwietnia 2020r.
Wytyczne w sprawie przemieszczania świń do dalszego chowu i hodowli z obszaru zagrożenia do innego obszaru zagrożenia, znajdującego się na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, przez terytoria kraju znajdujące się na obszarach wolnym, ochronnym oraz objętym ograniczeniami.
1. Zgodnie z § 5 ust. 1 rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie środków podejmowanych w związku z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń (Dz. U. z 2018 r. poz. 290 z późn. zm.) zakazane jest przemieszczanie świń z obszaru zagrożenia poza ten obszar.
Jednocześnie, zgodnie z § 5 ust. 1a, 1b, 2 ww. rozporządzenia, od ogólnego zakazu przemieszczania świń, przewidziano stosowane odstępstwa, jeżeli miejsce przeznaczenia świń znajduje się poza obszarem zagrożenia.
Zakaz ten nie dotyczy również przemieszczania świń z obszaru zagrożenia do innego gospodarstwa zlokalizowanego na obszarze zagrożenia i przemieszczanych przez inne obszary wymienione w decyzji 709/2014 lub przez obszar RP wolny od restrykcji.
2. Przemieszczanie świń na obszarach zagrożenia w celu wprowadzenia ich do gospodarstwa wymaga pozwolenia powiatowego lekarza weterynarii właściwego ze względu na miejsce pochodzenia świń. Pozwolenie, o którym mowa w ust. 1, na przemieszczenie świń do gospodarstwa wydaje się po uzyskaniu zgody powiatowego lekarza weterynarii właściwego ze względu na miejsce przeznaczenia świń.
3. Dodatkowo w związku z transportem świń przez tereny nie znajdujące się w obszarze zagrożenia PLW właściwy dla gospodarstwa pochodzenia świń wydając pozwolenie na przemieszczenie powinni ocenić:
a) spełnienie wszystkich wymaganych prawem zasad bioasekuracji dla gospodarstw w obszarze zagrożenia, dodatkowo w okresie od 1 czerwca 2020 r. zaleca się spełnienie wymagań zawartych w dokumencie „Wymagania dotyczące bioasekuracji do dobrowolnego wdrożenia w gospodarstwach utrzymujących świnie” i protokole SPIWET ASF 2019_bioasekuracja odstępstwo ver. 2 (032020);
b) sytuację epizootyczną dotyczącą ASF, w tym niewystępowanie w przeciągu ostatnich 3 miesięcy ognisk ASF u świń w promieniu 10 km od gospodarstwa pochodzenia oraz gospodarstwo nie było uznane za kontaktowe w stosunku do ognisk, które wystąpiły gdziekolwiek w Polsce w ciągu ostatnich 3 miesięcy;
c) posiadanie przez podmiot odpowiedzialny za transport świń planu awaryjnego na wypadek zdarzenia drogowego, awarii itd. wymagających zmiany środka transportu przewożącego zwierzęta. Plan między innymi powinien zawierać zasady powiadamiania PLW właściwych miejscowo dla ustalonej trasy przewozu świń.
4. Nie wcześniej niż 24 godziny przed przemieszczeniem świnie są poddane badaniu klinicznemu przez urzędowego lekarza weterynarii oraz zaopatrzone w świadectwo zdrowia potwierdzające wyniki tego badania.
5. PLW właściwy ze względu na miejsce pochodzenia świń informuje PLW właściwego ze względu na miejsce przeznaczenia świń o zamiarze ich przemieszczenia.
6. Świnie przemieszcza się bezpośrednio z gospodarstwa pochodzenia do gospodarstwa przeznaczenia po trasie zaaprobowanej przez PLW właściwego dla gospodarstwa pochodzenia świń.
7. Środek transportu po załadunku zwierząt zostanie zaplombowany przez PLW właściwego dla miejsca pochodzenia.
8. Środki transportu, w których przemieszczano świnie oczyszcza się i dezynfekuje oraz w razie potrzeby poddaje dezynsekcji natychmiast po rozładunku na terenie gospodarstwa przeznaczenia.
9. PLW właściwy ze względu na miejsce przeznaczenia świń informuje PLW właściwego ze względu na miejsce pochodzenia świń o ich przemieszczeniu.
10. Gospodarstwo przeznaczenia świń zostaje objęte zaostrzonym, urzędowym nadzorem PLW właściwego miejscowo dla miejsca przeznaczenia przez okres 30 dni od dnia zakończenia rozładunku zwierząt. Sugerowane jest pobieranie próbek do badań laboratoryjnych od wszystkich zwierząt padłych w tym okresie.
11. Okresowe kontrole prawidłowości dokonywanych transportów wykonuje się zgodnie z zasadami nadzoru nad przemieszczaniami świń w ramach i poza obszary objęte restrykcjami.
http://www.kzp-ptch.pl/95-aktualnosci/3776-giw-wytyczne-w-sprawie-przemieszczania-swin
Polskę może dotknąć największa susza od dziesiątków lat. Rekordowo ciepła zima połączona z brakiem opadów sprawiła, że spada poziom wody w rzekach. W marcu padało najmniej w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. – Takiej suszy hydrologicznej wiosną nie mieliśmy w historii pomiarów – mówi prof. Zbigniew Karaczun, ekspert Koalicji Klimatycznej. – Obawiam się, że pandemia koronawirusa może spowodować opóźnienia w podejmowaniu decyzji i działań rządu i władz samorządowych na rzecz przeciwdziałania skutkom suszy. Kluczowe w tym są działania, które mają przywrócić tzw. naturalną retencję.
Ubiegła zima była najcieplejsza od wielu lat, a brak śniegu sprawił, że nie udało się odbudować zasobów wodnych po bardzo suchym 2019 roku. Po wilgotnym, jak na tegoroczną zimę, lutym przyszedł bardzo suchy marzec – opady wynosiły średnio 26,4 mm, przy normie za ubiegłe lata na poziomie 39,7 mm. W efekcie bardzo niski jest stan wód. Na początku kwietnia aż 42 stacje mierzące przepływ wód w rzekach wykazały stan poniżej normy. Dla porównania w 2019 roku w tym samym okresie taki stan był w 10 stacjach.
– W zasadzie od pierwszej dekady XXI wieku mamy w Polsce stałą letnią suszę. W związku z tym co roku w lecie w różnych regionach Polski występuje susza i nie sądzę, żeby ten rok był odmienny – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes prof. Zbigniew Karaczun, ekspert Koalicji Klimatycznej, wykładowca Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – Takiej suszy hydrologicznej wiosną nie mieliśmy w historii pomiarów. Sytuacji nie poprawią pojedyncze deszcze, potrzebujemy co najmniej dwóch tygodni codziennych opadów, żeby sytuacja się ustabilizowała, a jeszcze dłuższych, żeby sytuacja się poprawiła.
W 2019 roku wysokie czerwcowe temperatury i małe opady w lecie doprowadziły do wystąpienia suszy na większości terenów obserwowanych przez IMGW. Straty spowodowane przez ubiegłoroczną suszę wyceniono na ponad 3 mld zł. W tym roku, jeśli najbliższe miesiące nie przyniosą znacznych opadów, straty mogą być jeszcze większe.
– Czym grozi susza? Przede wszystkim poważnymi stratami w rolnictwie, i to już nie tylko w produkcji owoców, ale także uprawie zbóż i produkcji zwierzęcej, bo pasza będzie droższa. Zagrożona będzie turystyka, bo mniej wody i cieplejsza woda stwarzają idealne warunki do zakwitu sinic, również toksycznych, które uniemożliwiają kąpiel – mówi prof. Zbigniew Karaczun.
Jak ocenia, problem w tym, że okres pandemii koronawirusa może opóźnić działania na rzecz przeciwdziałania suszy.
– W trakcie stanu epidemii jest ograniczona możliwość realizacji inwestycji. Jednak trzeba też mieć świadomość, że działania na rzecz zabezpieczenia przed suszą nie są przewidziane na jeden rok czy sezon. One muszą mieć charakter długofalowy. W związku z tym mam nadzieję, że będzie to tylko niewielkie opóźnienie, a działania będą kontynuowane i w tym roku, i w kolejnych latach – mówi ekspert. – Pandemia nie unieważniła problemu zmiany klimatu ani nie spowodowała, że stał się on mało istotny. Jeśli nie chcemy zamienić kryzysu epidemiologicznego w ekologiczny, musimy stworzyć instrumenty takiego rozwoju gospodarki, który będzie w zgodzie ze środowiskiem przyrodniczym.
Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk przekazał, że przygotowano już projekt specustawy, która ma przyspieszyć inwestycje zabezpieczające Polskę przed suszą. Nowe przepisy mają skrócić okresy przygotowawcze do inwestycji i usprawnić pozyskiwanie pozwoleń. Dodatkowo na walkę z suszą ma trafić dodatkowe 150 mln zł.
– W opinii Koalicji Klimatycznej na rzecz przeciwdziałania suszy najpilniejsze działania mające na celu przywrócenie tzw. naturalnej retencji są związane z zatrzymywaniem wody przez systemy przyrodnicze. W Polsce po II wojnie światowej do lat 90. osuszaliśmy tereny rolne i pozwalaliśmy wodzie szybko uciekać do rzek, a rzekami do Bałtyku, przez to wody dzisiaj nam brakuje – tłumaczy ekspert. – Musimy nauczyć się zatrzymywać wodę, a najskuteczniej można to robić przez odtwarzanie i ochronę bagien, mokradeł, stawów i jezior śródpolnych, przez tzw. retencję glebową. To pilniejsze działania niż tzw. rozbudowa retencji sztucznej, czyli budowa zbiorników wodnych, długotrwała i kosztowna.
W lutym Koalicja Klimatyczna podkreślała, że przedstawiony przez rząd Plan przeciwdziałania skutkom suszy zupełnie pomija naturalną retencję, a skupia się wyłącznie na działaniach człowieka i budowlach hydrotechnicznych. Te jednak – według ekspertów – powinny być jedynie uzupełnieniem naturalnych metod. Przykładowo, wspieranie technik rolniczych zwiększających retencję glebową pozwoliłoby na zmagazynowanie ok. 3 mld m3 wody. Potrzebne są także rozwiązania, które pomogłyby miastom radzić sobie z brakiem lub okresowym nadmiarem wody.
https://biznes.newseria.pl/news/eksperci-przestrzegaja,p1095867970
Ograniczenie aktywności firm i produkcji wpływa na mniejsze zużycie prądu, podobnie jak rzadsze przemieszczanie się sprawia, że mniejsza jest emisja zanieczyszczeń z sektora transportu. Na stan środowiska i zasobów naturalnych wpływają także nasze codzienne nawyki domowe. Eksperci z okazji Międzynarodowego Dnia Ziemi apelują o rozsądne korzystanie z wody podczas mycia rąk oraz staranną segregację odpadów takich jak maseczki ochronne i jednorazowe rękawiczki.
Pobór energii elektrycznej w domach nie powinien znacząco wzrosnąć z uwagi na akcję #zostańwdomu oraz konieczność odbywania kwarantanny. Urządzenia elektroniczne są energooszczędne i nie stanowią istotnego udziału w zużyciu energii elektrycznej w gospodarstwach domowych. Co innego zapotrzebowanie na energię w segmencie odbiorców instytucjonalnych, czyli ze strony szkół, uczelni, centrów handlowych i zakładów przemysłowych. Jednak wiele zależy od temperatury i nasłonecznienia, a te różnią się w stosunku do ubiegłorocznych i poprzednich tygodni. Te czynniki również mogą mieć wpływ na ogólne zużycie.
– Z informacji Polskich Sieci Energetycznych wynika, że pandemia wpłynęła na zmniejszenie o około 12 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. Podstawowym czynnikiem jest zmiana naszych zachowań. Więcej osób przebywa w domu, nie podróżujemy, zamknięte są szkoły, instytucje oraz firmy, bo część pracowników przeszło na pracę zdalną. To może się przekładać lokalnie na poprawę jakości powietrza. Ale pamiętajmy, że na nią generalnie wpływają działania długoterminowe, związane z wymianą pieców, lepszą jakością paliwa, ze zmianą paliwa na mniej emisyjne – mówi dr inż. Krystian Szczepański, dyrektor Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego
Zmiana w aktywności Polaków związana z pandemią koronawirusa może istotnie zmniejszyć poziom emisji szkodliwych zanieczyszczeń z sektora transportu i poprawić jakość powietrza, szczególnie w centrach miast, gdzie ruch samochodowy jest największy. Stacje pomiarowe Głównego Inspektora Ochrony Środowiska zlokalizowane w pobliżu tras tranzytowych rejestrują 30-proc. spadek zanieczyszczeń pochodzących z ruchu samochodowego. Inaczej jest na obszarach o zabudowie jednorodzinnej, gdzie za emisję zanieczyszczeń odpowiada głównie sektor bytowo-komunalny, czyli spalanie paliw wykorzystywanych do odgrzewania domów – tu należy się spodziewać wzrostu emisji.
Pandemia koronawirusa wpłynęła również na zużycie wody. Obowiązuje wprawdzie zalecenie częstego mycia rąk, ale przedsiębiorstwa wodociągowe raportują mniejsze zapotrzebowanie na wodę, co zbiegło się z okresem suszy, która w wielu miejscach staje się problemem.
– Gospodarstwa domowe nie są w największym stopniu odpowiedzialne za zużycie wody, stąd ich niewielki wpływ na całkowite zużycie – wyjaśnia dr inż. Krystian Szczepański. – Od kilku tygodni nie notujemy w Polsce opadów deszczu i w związku z tym kwestia zasobów wodnych może wpływać na nasz potencjał wodny i w miesiącach letnich mogą występować lokalne problemy z dostępnością wody. Koronawirus nie wpływa obecnie na kwestie zasobności w wodę, natomiast konieczne jest jej racjonalne wykorzystanie.
Dyrektor IOŚ – PIB zwraca uwagę, aby podczas częstego mycia rąk pamiętać o zakręcaniu kranu podczas mydlenia. To na pewno zmniejszy zużycie, a jednocześnie zapewni odpowiednią higienę. Zachęca do stosowania tej zasady również podczas szczotkowania zębów.
Odpowiedzialna postawa jest również niezbędna w podejściu do segregacji odpadów. Epidemia powoduje większe zużycie jednorazowych rękawiczek i maseczek oraz opakowań do żywności z tworzyw sztucznych.
– Nie możemy zapomnieć o segregacji, gdyż ze względów epidemiologicznych i sanitarnych lepiej kupić żywność zapakowaną w jednorazowe opakowanie. Jest ono na pewno bardziej higieniczne – zauważa dr inż. Krystian Szczepański. – W przypadku utylizacji środków ochrony, np. ze szpitali i placówek zdrowotnych, posiadamy odpowiednie instalacje do odpowiedniego unieszkodliwiania takich odpadów. Z kolei środki zwykłej ochrony dla ludzi, czyli rękawiczki i maseczki, to odpady komunalne i powinny trafić do śmieci zmieszanych.
https://biznes.newseria.pl/news/pandemia-bedzie-miec,p1355685235
Unijne zakłady mięsne stają przez coraz bardziej palącym problemem skompletowania pracowników na liniach produkcyjnych. Obostrzenia w przemieszczaniu się pracowników ze Wschodu ze względu na COVID-19 stanowią główny powód braków kadrowych. Do tego należ dodać: (i) zagrożenie objęciem przymusową kwarantanną pracowników zakładu mięsnego oraz kierowców ciężarówek, (ii) wydłużony okres oczekiwania na granicach spowodowany dodatkowymi formalnościami oraz (iii) opóźniony efekt wzrostu konsumpcji związany z sezonem grillowym.
Duża niepewność na rynku sprawia, że ceny skupu żywca wieprzowego nie rosną. W Niemczech w notowaniach VEZG w dniu 15/04/2020 ustalono na kolejny tydzień cenę tuczników na poziomie 1,84 €/kg (wbc). Oznacza to utrzymanie ceny w stosunku do ubiegłego tygodnia pomimo pandemii COVID-19 oraz krótszego tygodnia ubojowego związanego z przerwą świąteczną.
We Włoszech, które ucierpiały najbardziej z powodu koronawirusa, produkcja wieprzowiny spadła o 30% - informuje ISN. Absencja pracowników w pracy spowolniła również działalność zakładów mięsnych w Hiszpanii, które liczą na dalszy wzrost eksportu wieprzowiny na rynek chiński. Walka konkurencyjna w Chinach zaostrza się z powodu atrakcyjnych ofert składanych przez handlowców z USA. W Stanach Zjednoczonych z powodu wysokiej podaży żywca wieprzowego cena spadła poniżej 80 centów /kg wagi poubojowej.
W marcu br. Chiny zaimportowały rekordową ilość mięsa i podrobów (wszystkich gatunków) wynoszącą 919 tys. ton, z czego produkty wieprzowe stanowiły 42%. Duża część tych zakupów pochodziła z początku roku, jednakże dopiero w marcu została rozładowana ze względu na pandemię koronawirusa. Konsumpcja w Chinach nie osiągnęła jeszcze swojego normalnego poziomu. Pomimo otwartych restauracji wiele osób ciągle obawia się spożywania posiłków poza domem.
http://www.kzp-ptch.pl/95-aktualnosci/3774-podaz-tucznikow-w-ue-stabilizuje-sie-a-popyt-i-konkurencja-w-azji-przybiera-na-sile
Najlepsi dostawcy i producenci maszyn, przypraw, chemii przemysłowej i opakowań zamieszczają swoje reklamy na naszych łamach. Firma WOMAT zajmuje się również kompleksową obsługą medialną i reklamową podmiotów gospodarczych. Zapewniamy wykonanie zlecenia - od projektu do ostatecznej realizacji.