środa, 01 maj 2024

Podczas lockdownu wzrosło zapotrzebowanie na produkty o długim terminie przydatności do spożycia. W przypadku ryb były to produkty mrożone i w puszkach. Wielu polskich przetwórców pod koniec marca i w kwietniu musiało zwiększyć produkcję i zatrudnienie. Sprzyjały im także zakłócenia w światowym łańcuchu dostaw, bo część zamówień z krajów europejskich i Ameryki zaczęła omijać Chiny i trafiać na inne rynki. Dla polskiego przetwórstwa ryb jest to szansa na nowych klientów.

Około 30 proc. polskiej produkcji mleczarskiej trzeba eksportować, bo krajowy rynek nie jest w stanie jej wchłonąć. Tymczasem koronawirus, który spowodował przerwanie łańcuchów dostaw i w dużym stopniu zamknięcie granic, pokrzyżował plany mleczarni nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii Europejskiej. Producenci wiążą duże nadzieje z powrotem kanału gastronomicznego oraz wspólną europejską promocją na rynkach trzecich.

Według wstępnych danych (GUS) w 2019 roku wartość polskiego eksportu ogółem wyniosła 235,8 mld euro i była wyższa niż rok wcześniej o 5,5 proc. Udział eksportu towarów rolno-spożywczych w eksporcie ogółem wyniósł 13,3 proc., tyle samo co w 2018 roku. Duża w tym zasługa branży mleczarskiej, która ok. 30–35 proc. produkcji kieruje na rynki zagraniczne.

 W okresie wybuchu pandemii został w zasadzie wstrzymany eksport, co w bardzo mocnym stopniu odbiło się na naszych zakładach i spółdzielniach mleczarskich, w szczególności tych największych – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Agnieszka Maliszewska, dyrektor Polskiej Izby Mleka, wiceprezydent COGECA. – Dodatkowo duży problem, z jakim borykaliśmy się w czasie pandemii, związany był z częściowym spadkiem konsumpcji w kraju, a wynikało to z tego, że zamknięte były hotele, restauracje, które wciąż w dużym stopniu są zamknięte. Ta gałąź dystrybucji HoReCa jest dla nas bardzo ważna.

Ze wstępnych danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wynika, że w I kwartale br. eksport produktów mleczarskich delikatnie wzrósł w porównaniu do I kwartału 2019 roku (z 398 931 do 407 388 ton), głównie za sprawą większej sprzedaży serów i twarogów oraz serwatki.

Jak wynika z raportu Instytutu Biznesu, Grupa Mlekovita w I kwartale br. wyeksportowała produkty warte 400 mln zł (35 proc. produkcji) i było to o 30 proc. więcej niż w I kwartale 2019 roku. OSM Giżycko sprzedało za granicę towar wart 120 mln zł i było to 80 proc. produkcji spółdzielni. Wśród krajów,  które przyjęły znacząco większe ilości polskiego mleka i śmietany, są Jemen, Meksyk, Chiny i Japonia.

W czasie lockdownu producenci starali się skupić na promocji krajowej konsumpcji, co zaowocowało większą sprzedażą mleka, zwłaszcza UHT, czy masła, kiedy konsumenci kupowali produkty na zapas. Z kolei zakłady, które miały taką możliwość, magazynowały nadwyżki produkcji.

– Dzisiaj widzimy też trudne kwestie związane z eksportem do krajów trzecich. Pomimo że powoli dostajemy sygnały, że ruszają statki, eksport np. do Chin, które cały czas są dla nas istotnym rynkiem zbytu, to nadal jest to nieporównywalnie mało w stosunku do tego, jakie efekty mieliśmy przed wprowadzeniem stanu epidemii – ocenia Agnieszka Maliszewska. – Cała Europa o tym głośno mówi, bo jest ona największym globalnym eksporterem wyrobów mleczarskich.

Jeszcze w grudniu 2019 roku ekspertka Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Teresa Zdziarska oceniała sytuację na europejskim rynku mleka jako pozytywną, a ceny niemal wszystkich produktów mleczarskich z wyjątkiem masła szły w górę. W ciągu trzech kwartałów ub.r. rosła także produkcja, m.in. pełnego mleka w proszku o 23,3 proc., serwatki (7,4 proc.) czy napojów mlecznych innych niż jogurty (o 4,9 proc.).

W marcu i kwietniu ceny produktów mleczarskich w UE spadały, m.in. mleka w proszku pełnego i odtłuszczonego, no co oddziaływał spadek światowego popytu. Jak podkreślają analitycy PKO Banku Polskiego (Agro Nawigator z 5 maja), Komisja Europejska prognozowała, że w 2020 roku unijny eksport odtłuszczonego mleka w proszku zmniejszy się o 17 proc. w stosunku do rekordowego poziomu z 2019 roku, a masła – o 10 proc. przy jednoczesnym wzroście produkcji (ze względu na to, że producenci przerzucili się na wytwarzanie produktów o większej trwałości – proszków mlecznych i właśnie masła). W reakcji na negatywne zmiany rynkowe KE przygotowała propozycję programu dopłat do prywatnego przechowywania produktów mleczarskich (odtłuszczonego mleka w proszku, masła, sera) mającą na celu przywrócenie równowagi na unijnym rynku mleka.

– Jako europejscy przetwórcy czekamy na poszukiwanie nowych rynków. Zapowiedzi złożone przez komisarza ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, że kiedy będzie już można swobodnie podróżować, zostanie przeprowadzona ekspansja promocyjna europejskich produktów żywności, czyli to, co robił wcześniej komisarz Phil Hogan i co rzeczywiście przynosiło efekty, oceniam jako bardzo dobry pomysł – mówi dyrektor Polskiej Izby Mleka.

Zdaniem branży pandemia nieco zmieni sprzedaż i zwyczaje konsumentów, choćby poprzez wzrost zakupów spożywczych przez internet. Trudno jednak oczekiwać, by krajowy rynek zagospodarował całe nadwyżki produkcji, a Polacy całkowicie zrezygnowali z produktów wytwarzanych za granicą. Obserwowanie kierunków zmian w zachowaniach konsumentów na całym świecie jest zdaniem ekspertki dla odzyskania skali biznesu.

 Jeszcze kilka lat temu naszym sztandarowym produktem eksportowym były mleko w proszku i serwatka w proszku. Dzisiaj numerem jeden są nasze sery i twarogi, więc prawdopodobnie, patrząc – jak bardzo świat konsumencki jest otwarty na nasze dobre jakościowo produkty  będziemy sami poszukiwali tego, jak np. produkty świeże fermentowane sprzedawać konsumentom w innych krajach, żeby zwiększyć ich udział w eksporcie – prognozuje Agnieszka Maliszewska. – Będziemy też szukać nowych produktów, bo cały czas badamy gusty konsumenckie, a konsumenci oczekują coraz to nowszych produktów, np. w innych, mniejszych opakowaniach, bardziej funkcjonalnych, przeznaczonych dla ludzi aktywnych, sportowców, ludzi starszych. Na pewno tego typu zmiany będą miały miejsce na rynku mleczarskim.

https://biznes.newseria.pl/news/

W tym roku wartość eksportu polskiej żywności wyniesie 28,9 mld euro, co oznacza spadek o 8 proc. w ujęciu rocznym – prognozują analitycy SpotData w raporcie przygotowanym na zlecenie Santander Bank Polska. Widoczne od marca osłabienie popytu na rynkach zagranicznych uderzyło głównie w eksport mięsa wołowego, drobiowego i wieprzowego oraz przemysł mleczarski. W III lub IV kwartale 2021 roku eksport polskiej żywności wróci jednak do poziomu sprzed kryzysu, czemu sprzyjać będzie konkurencyjność cenowa i jakościowa polskich artykułów rolno-spożywczych. W długiej perspektywie polskie firmy mogą nawet umocnić pozycję na zagranicznych rynkach.

W czasie pandemii rośnie sprzedaż naturalnych produktów spożywczych o długim terminie ważności. Na popularności zyskują suche artykuły spożywcze, ale też produkty prozdrowotne. Taki trend sprzyja producentom suszonych owoców, którzy już przed koronawirusem dynamicznie zwiększali sprzedaż. Eksport śliwki kalifornijskiej do Polski od sierpnia 2019 do marca 2020 roku wzrósł prawie dwukrotnie. – Konsumenci częściej wybierają produkty, które w naturalny sposób pomagają im zachować zdrowie – mówi Kevin Verbruggen z California Prune Board i podkreśla, że suszone śliwki mają między innymi dobroczynny wpływ na układ trawienny.

– Bez wątpienia koronawirus wywiera ogromny wpływ na wielu kupujących, konsumentów i przedsiębiorstwa na całym świecie. W przypadku śliwki kalifornijskiej na wielu rynkach obserwujemy znaczny wzrost sprzedaży – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes Kevin Verbruggen, European Marketing Director w California Prune Board (CPB).

Z danych Nielsena wynika, że w ostatnich tygodniach więcej kupujemy produktów zdrowotnych oraz suchych artykułów spożywczych. Na tym trendzie korzystają producenci suszonych owoców. Dane CPB z USA, Japonii czy Włoch wskazują, że w okresie pandemii konsumenci chętniej sięgali po takie artykuły.

 Konsumenci wybierają produkty, które w naturalny sposób pomagają im zachować zdrowie. Zależy im też na produktach, które można dłużej przechowywać w domu, dlatego istotny wzrost sprzedaży odnotowały m.in. mrożonki. Ten trend jest korzystny dla śliwki kalifornijskiej, która z uwagi na swój długi termin przydatności do spożycia może być przechowywana w domu nawet przez rok – wskazuje ekspert.

Już dane za okres sprzed pandemii wskazują, że w Polsce zainteresowanie śliwkami kalifornijskimi rośnie. Od sierpnia 2019 do marca 2020 roku wolumen eksportu tych owoców z USA wzrósł o 97 proc., zaś jego wartość – o 84 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku obrotowego California Prune Board. Taka tendencja, w opinii ekspertów CPB, powinna utrzymać się także w kolejnych miesiącach.

 Wierzymy, że suszone owoce mają w sobie potencjał w zakresie rozwoju biznesowego. Szczególnie biorąc pod uwagę możliwe problemy ze świeżymi owocami. Radzilibyśmy zatem wszystkim sprzedawcom, którzy przewidują ewentualne problemy z dostawami lub wzrostem cen świeżych owoców, aby zrobili zapasy i odpowiednio wyeksponowali owoce suszone – tłumaczy Kevin Verbruggen.

Do sukcesu sprzedażowego śliwek kalifornijskich przyczynia się rosnąca świadomość konsumentów na temat właściwości odżywczych tych owoców. Garść suszonych śliwek może być jedną z pięciu zalecanych do spożycia dziennych porcji warzyw i owoców. Owoce te można spożywać w ramach zróżnicowanej i zbilansowanej diety oraz zdrowego stylu życia.

– Suszone śliwki są bogate w błonnik. Według badań codzienne spożycie 100 gramów przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania jelit. Suszona śliwka jest także źródłem witaminy K i manganu, które pomagają w zachowaniu zdrowych kości. Poza tym są źródłem witaminy B6 i miedzi, które z kolei mają wpływ na prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego – mówi ekspert z California Prune Board.

Ponadto zawarty w suszonych śliwkach mangan chroni komórki przed stresem oksydacyjnym, a potas pomaga utrzymywać właściwe ciśnienie we krwi.

 Zaletą śliwek kalifornijskich jest także ich uniwersalność – mogą być spożywane jako przekąska, a także używane w kuchni do przyrządzania zarówno dań na słodko, jak i na słono – mówi Kevin Verbruggen.

https://biznes.newseria.pl/news/ 

Co czwarta firma ma trudności z regulowaniem zobowiązań, a 30 proc. z wyegzekwowaniem należności – wynika z badania „Sytuacja polskich przedsiębiorstw i rynku pracy po lockdownie”. Ponad 60 proc. przedsiębiorstw dotknął spadek zamówień. Szansą dla firm, które ucierpiały przez pandemię, może być zmiana modelu prowadzonej działalności czy ekspansja zagraniczna. Przedsiębiorców wspiera w tym PARP – na 800 tys. zł dofinansowania mogą liczyć np. firmy ze wschodu Polski.  

– Wszyscy doświadczamy teraz zmiany, również przedsiębiorcy. Czasami sytuacja może być bardzo trudna, warto zatem poszukiwać najróżniejszych rozwiązań. Może warto zweryfikować, czy dotychczasowy model prowadzenia działalności się sprawdził, może powinno się trochę zmienić styl działania, poszukać nowych rynków, kanałów dystrybucji czy też przeprowadzić zmiany organizacyjne w firmie – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Joanna Wójcicka, kierownik w Departamencie Internacjonalizacji Przedsiębiorstw PARP.

Z badania „Sytuacja polskich przedsiębiorstw i rynku pracy po lockdownie” przeprowadzonego na zlecenie Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Polskiego Funduszu Rozwoju wynika, że 60 proc. firm notuje spadek przychodów. Spada też popyt, u blisko połowy z nich zmniejszył się on o 25 proc. Do tego co czwarte przedsiębiorstwo ma problemy z regulowaniem zobowiązań. Rozwiązaniem może okazać się wejście na zagraniczne rynki.

– Ekspansja zagraniczna jest dużą szansą dla polskich przedsiębiorstw. Doświadczenie płynące z realizacji konkursu Go to Brand pokazuje, że zainteresowanie promocją produktów za granicą jest bardzo duże, na co wskazuje ponad 1,5 tys. złożonych wniosków. Mamy również inne propozycje dla przedsiębiorców zainteresowanych szerszą gamą kosztów kwalifikowanych – wskazuje Joanna Wójcicka.

W konkursie „Wsparcie MŚP w promocji marek produktowych – Go to Brand”, który zakończył się w marcu br., przedsiębiorcy złożyli dokładnie 1575 wniosków o dofinansowanie na łączną kwotę 467 mln zł. To o 181 wniosków więcej wobec ubiegłorocznej edycji. Firmy w ramach konkursu mogły uzyskać dofinansowanie m.in. do kosztów związanych z udziałem w międzynarodowych wydarzeniach branżowych czy doradztwa w zakresie zdobywania nowych rynków dla innowacyjnych produktów za granicą.

– Kryzys, który dotknął wszystkie gałęzie gospodarki w Polsce, wymusił również wprowadzenie pewnych zmian. Nasze solidne podstawy i zasoby umożliwiły szybkie dostosowanie się, dzięki czemu uniknęliśmy niepotrzebnych strat. Dzięki wsparciu PARP oraz realizowaniu projektu dotyczącego internacjonalizacji oferty firmy Bauer Fitness na nowe rynki udało nam się zdecydowanie umocnić naszą pozycję na polskim i europejskim rynku –  mówi Tomasz Solecki, dyrektor handlowy w Bauer Fitness, które skorzystało z pomocy PARP. – Nasza stabilna pozycja stanowi również zabezpieczenie dla naszych partnerów i klientów w tych trudnych czasach.

Obecnie na dofinansowanie mogą liczyć przedsiębiorcy z Polski Wschodniej. Do konkursu mogą zgłosić się małe i średnie przedsiębiorstwa z województwa warmińsko-mazurskiego, podlaskiego, świętokrzyskiego, lubelskiego i podkarpackiego.

– W ramach tego działania możemy skorzystać z kompleksowych usług doradczych związanych zarówno z weryfikacją, w jaki sposób prowadzona jest działalność firmy, jak i co należy zrobić, aby skutecznie eksportować dany produkt, i czy ma on szanse na obcych rynkach. Część kosztów kwalifikowanych dotyczy bezpośrednio możliwości podjęcia działań na tych rynkach – wskazuje Joanna Wójcicka.

Konkurs PARP jest podzielony na dwie rundy. Nabór do pierwszej z nich potrwa do 28 maja, zaś wnioski w drugiej rundzie będzie można składać od 4 sierpnia do 7 września. Wsparcie może wynieść do 85 proc. wartości projektu, a dofinansowanie zależy od obszaru, który jest wskazany we wniosku o dofinansowanie jako rynek docelowy – 550 tys. zł w przypadku Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Szwajcarii lub 800 tys. zł w przypadku pozostałych rynków.

– Warto skorzystać z pomocy doradczej dotyczącej zarówno stworzenia modelu biznesowego internacjonalizacji, jak również późniejszego doradztwa wdrożeniowego. Możemy dokonać pogłębionych analiz i poszukiwać kontrahentów. Można też otrzymać wsparcie na wyjazdy na targi, misje, wystawy czy skorzystać z pomocy na zakup środków trwałych – wymienia kierownik w Departamencie Internacjonalizacji Przedsiębiorstw PARP.

https://biznes.newseria.pl/news/szansa-dla-firm,p901452133

W dwóch pierwszych miesiącach 2020 roku eksport napojów i tytoniu wzrósł o 11,1 proc., natomiast żywności i żywca o 5,8 proc. Ten trwający od dekady trend wzrostowy został przerwany przez wybuch pandemii koronawirusa. Mniejszy popyt spowodowany zamknięciem gastronomii i ograniczeniem zakupów wpłynął na nadwyżki produkcji. Z drugiej strony nie wiadomo, jak na tegoroczne zbiory wpłynie niedobór pracowników sezonowych. Pierwsze dane za marzec powinniśmy poznać 14 maja.

– Pandemia poprzerywała wszelkie łańcuchy dostaw, zwłaszcza w eksporcie, przez co potraciliśmy miejsca eksportowe związane z naszą żywnością – mówi agencji informacyjnej Newseria prof. dr hab. Marian Podstawka, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – Państwowego Instytutu Badawczego. – W normalnych warunkach nasz rynek rolno-żywnościowy odnotowywał wzrost eksportu. Kwota eksportu wynosiła 30 mld euro i bilans w tym handlu jest dodatni  około 10 mld euro.

Z obliczeń instytutu opracowanych na podstawie danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa i Ministerstwa Finansów wynika, że eksport polskiej żywności rósł nieprzerwanie od akcesji do Unii Europejskiej, z wyjątkiem niewielkiego cofnięcia w 2009 roku. Dziesięć lat później wartość wyeksportowanych towarów sięgnęła 31,8 mld euro, zaś import – 20,5 mld euro, co dało najwyższy w ciągu półtorej dekady dodatni bilans. Jednocześnie eksport żywności i innych produktów rolno-spożywczych stanowił niemal 13,5 proc. całego wywozu. Najwięcej eksportowaliśmy żywca, mięsa i jego przetworów. Warto jednak przypomnieć, że wraz z nowym rokiem powróciła do Polski grypa ptaków, co zamknęło niektóre rynki.

– To były znakomite wyniki w normalnych warunkach, ale wiadomo, że w obecnych już takie nie będą, co przeszkodzi w rozwoju rolnictwa i całego przemysłu rolno-spożywczego – mówi prof. Marian Podstawka. – Jeżeli stan zamrożenia gospodarki, transportu, zamkniętych granic będzie trwał dłużej, to sytuacja na pewno będzie niekorzystna dla eksportu polskiej żywności. Gdyby jednak czas zablokowania transportu okazał się krótszy, to wiadomo, że to poprawi sytuację eksportową i bilansu handlu zagranicznego artykułami żywnościowymi.

Od 7 kwietnia Ministerstwo Rolnictwa umieszcza na swojej stronie internetowej informacje na temat tego, jakie produkty są pożądane w poszczególnych krajach. W przypadku Australii są to np. majonez, musztarda, makarony, kasza perłowa i gryka, w przypadku Singapuru nabiał, świeże, konserwowe i mrożone warzywa, mrożone dania gotowe i makarony, a w przypadku Nigerii popyt jest na aż kilkadziesiąt kategorii. Zjednoczone Emiraty Arabskie budują z kolei rezerwy mięsa, lecz musi ono mieć certyfikat halal.

– Pewna okoliczność sprzyja sytuacji eksportowej, ponieważ z tego, co wiadomo, Singapur, Chiny i inne państwa na Wschodzie starają się nawiązać kontakt z naszym resortem – mówi dyrektor IERiGŻ – PIB. – Ministerstwo Rolnictwa ogłosiło stronę „Możliwości eksportowe”, gdzie można zasięgać informacji, co możemy eksportować, w jakich ilościach, na jakich warunkach, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem. I te utracone przez koronawirusa kanały eksportowe w Europie mogą być odrobione dzięki nowym kontraktom i kontaktom eksportowym ze wspomnianymi Singapurem czy Chinami.

https://biznes.newseria.pl/news/mimo-unijnych-ulatwie-w,p1648584392

  • Na europejskim rynku stosunkowo niska podaż tuczników spotkała się z ograniczonym popytem na wieprzowinę z powodu pandemii koronawirusa. Zamknięte restauracje i punkty gastronomiczne w połączeniu z osłabioną siłą nabywczą ludności z powodu zwiększającego się bezrobocia lub zagrożenia utraty pracy znacznie osłabiły optymistyczne nastroje panujące jeszcze przed kilkoma tygodniami.

Spowodowane pandemią ograniczenia w przepływie towarów i zmniejszona konsumpcja wpływają na działalność rolników, którzy mimo niedogodności starają się utrzymać ciągłość produkcji. Część branż, np. mleczarska i drobiarska, odczuły już problemy w eksporcie. Do tego dochodzi jeszcze problem braku rąk do pracy, m.in. ze względu na zamknięte granice. Rolnicy mogą liczyć na wiele rozwiązań z zaproponowanych przez rząd tarcz antykryzysowych oraz w ramach wsparcia unijnego. – Dopiero kolejne miesiące pokażą, czy te instrumenty dobrze nas zabezpieczą – mówi Wiktor Szmulewicz z Krajowej Rady Izb Rolniczych.

 Koronawirus ma wpływ na rolnictwo, bo łamią się łańcuchy dostaw. Jest też presja cenowa. Z jednej strony ceny artykułów w sklepach rosną – pewnie niektórzy chcą wykorzystać tę sytuację – a z drugiej strony dla nas, producentów żywności, ceny surowców cały czas systematycznie idą w dół, co jest tłumaczone zakłóceniami na rynkach światowych – mówi agencji Newseria Biznes Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. 

W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi informowało o niepokojących ruchach na rynku mleka: jego ceny skupu spadają, mimo że w sklepach tego nie widać. Wynika to m.in. z faktu, że niektóre z zakładów tej branży sprowadzają surowiec z zagranicy, zamiast kupować go od polskich rolników.

 Polskie rolnictwo jest rolnictwem towarowym, czyli eksportujemy około 30 proc. naszej produkcji. I właśnie te rynki, na których mieliśmy duży udział eksportu, teraz się załamały, co powoduje komplikacje. One powoli zaczynają się już udrażniać, bo mimo wszystko zapotrzebowanie na żywność na świecie wciąż jest. Zastój był chwilowy i teraz sytuacja powinna powoli wracać do normy – podkreśla Wiktor Szmulewicz.

Utrata rynków eksportowych najmocniej dotknęła polską branżę mleczarską i drobiarską, która jest największym w Unii Europejskiej producentem mięsa drobiowego i czwartym największym na świecie eksporterem. Głównymi odbiorcami naszego drobiu są Niemcy, Czechy, Wielka Brytania i Francja, jednak coraz więcej eksportu trafia też na rynki państw trzecich, takich jak Chiny, kraje Bliskiego Wschodu i kraje ASEAN (państwa Azji). Dla producentów drobiu pozytywną informacją jest wznowienie eksportu mięsa na rynek singapurski, o czym Ministerstwo Rolnictwa poinformowało w końcówce ubiegłego tygodnia.

Rolnicy mogą liczyć na wsparcie w ramach rządowych programów.

– Do tej pory w kolejnych wersjach tarczy antykryzysowej rolnicy byli najczęściej traktowani jako małe przedsiębiorstwa. Najważniejsze jest, żeby pomóc im w kłopotach rynkowych, w zachowaniu płynności finansowej. Umorzenie częściowej składki KRUS też jest pewnym plusem, podobnie jak objęcie pomocą socjalną opiekunów dzieci do lat ośmiu na takich samych zasadach jak w mieście. Ale dopiero za jakiś czas będziemy wiedzieć, jak kształtuje się sytuacja w rolnictwie, bo dziś dodatkowo komplikuje ją m.in. sprawa suszy. Dopiero najbliższy czas pokaże, czy wszystkie te instrumenty dobrze nas zabezpieczą – twierdzi prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.

Rolnikom przez trzy miesiące przysługuje zwolnienie z obowiązku opłacania składek emerytalno-rentowych dla osób objętych ubezpieczeniem w KRUS (za II kwartał br.). Rolnicy zatrudniający w swoim gospodarstwie pracowników są też zwolnieni z obowiązku opłacania za nich składek na ZUS do 30 czerwca br. Osobom sprawującym opiekę nad dziećmi do lat ośmiu przysługuje zasiłek opiekuńczy, a jeśli ze względu na obowiązkową kwarantannę lub pobyt w szpitalu rolnik nie może wykonywać swojej pracy, wówczas przysługuje mu zasiłek w wysokości 50 proc. minimalnego wynagrodzenia (1,3 tys. zł brutto). Przesunięte zostały terminy wpłacania zaliczek na CIT, rolnicy mogą też odliczyć straty spowodowane przez pandemię koronawirusa w podatku PIT oraz ubiegać się o zwolnienie lub odroczenie w zakresie podatku od nieruchomości.

W ramach rządowej tarczy antykryzysowej dla polskich rolników ważne są też te działania, które dotyczą rynku pracy i pracowników sezonowych. Specustawa zakłada, że cudzoziemcy pracujący w rolnictwie mogą pozostać w Polsce do czasu zakończenia pandemii SARS-CoV-2 i dodatkowy miesiąc po jej ustaniu. Z kolei osoby przyjeżdżające z zagranicy mogą podejmować pracę w gospodarstwie po odbyciu 14-dniowej kwarantanny. Uzupełnieniem tarczy  dla rolników mają być inne formy pomocy finansowej, w tym m.in. uruchomienie środków na zaległą pomoc suszową w wysokości 280 mln zł. W tym tygodniu minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zapewnił, że przyspieszone zostały wszystkie możliwe wypłaty dla rolników, a 91 tys. ma otrzymać pieniądze zaległe z pomocy suszowej jeszcze w tym tygodniu.

– Unia Europejska również stara się pomóc w tej trudnej sytuacji i wszelkie środki niewykorzystane w perspektywie finansowej 2014–2021 rząd może przesunąć na walkę z koronawirusem. I takie posunięcia rządu już są: uruchamiane są preferencyjne kredyty dla osób, które mają kłopoty związane ze spłatą inwestycji – mówi Wiktor Szmulewicz. – Chcielibyśmy i wnioskujemy też o to, żeby zwiększyć interwencje na rynku, Unia już częściowo wchodzi w tzw. dopłaty do przechowalnictwa prywatnego, mleka w proszku czy wołowiny. Walczymy także o wykup interwencyjny na rynku i zmianę cen, ponieważ dzisiaj ceny wykupu są już mocno nieaktualne w porównaniu do rynku światowego, więc tu można by zrobić korektę.

Jak podkreśla, w obecnej sytuacji bardzo istotne są solidarność i niezakłócony przepływ artykułów i ludzi w ramach UE, ponieważ dla polskich rolników głównymi odbiorcami są właśnie kraje unijne, w tym głównie Niemcy.

https://biznes.newseria.pl/news/rolnicy-walcza-ze,p789203439

Strona 2 z 2

Najlepsi dostawcy i producenci maszyn, przypraw, chemii przemysłowej i opakowań zamieszczają swoje reklamy na naszych łamach. Firma WOMAT zajmuje się również kompleksową obsługą medialną i reklamową podmiotów gospodarczych. Zapewniamy wykonanie zlecenia - od projektu do ostatecznej realizacji.

Zapis na newsletter

Zgadzam się na Warunki korzystania

Please publish modules in offcanvas position.